piątek, 1 sierpnia 2008

Bornholm dzień 3

Tego dnia wyruszyliśmy trochę później, ok godz. 10. Pojechaliśmy w kierunku na północ wzdłuż zachodniego Wybrzeża.

Ruszyliśmy do Nyker. Tam napotkaliśmy koleją świątynię rotundę. Dalej ruszyliśmy ścieżką rowerową "cyklvej 10". Po dojechaniu do morza, oczywiście skorzystaliśmy z okazji i wykąpaliśmy się na jednej z plaż. Zrobiliśmy sobie tam tez piknik. Uwaga na osy, jest tam ich pełno! Jedliśmy pod ręcznikami, aby przez przypadek nie zjeść jednej z brzęczących "koleżanek"

Po wysuszeniu się i najedzeniu ruszyliśmy dalej do Hasle. Jest to jedno z ważniejszych miejsc na śledziowo-wędzarnianej mapie Bornholmu. Wędzarnie w Hasle wyglądają bardzo malowniczo. Ich lokalizacja niedaleko Brzegu, i uporządkowanie sprawiają, ze spędziliśmy tam sporo czasu, przypatrując się niemal całemu procesowi produkcji i przyrządzania "bornholmerów" czyli słynnych wędzonych śledzi.
W samym Hasle zwiedziliśmy kolejny kościół.
Dalsza nasza droga zaczęła się trochę zmieniać, i zaczęły się naprawdę strome podjazdy. Czasami rower trzeba było prowadzić.
Ale jak się okazało warto było! Dotarliśmy do Jons Kapel. (część drogi trzeba pokonać pieszo, po schodach, ale naprawdę warto!)
Napojenie pięknymi widokami ruszyliśmy dalej na północ w kierunku miasteczka Vang. Niestety widoki nam nie starczyły bo czuliśmy ogromne pragnienie po tych stromych podjazdach, a cała woda pitna się skończyła. PO drodze nie było także sklepiku żadnego....
Na szczęście jedna mieszkanka małego domku w Vang, pozwoliła zaczerpnąć nam wody z ogródkowego kranu. (Warto zauważyć, ze woda z kranu na Bornholmie nadaje się do picia. :))
Wyczerpani postanowiliśmy powrócić piękna trasą nad morską. Zjeżdżało się dużo szybciej. :)
Zaliczając sklep w Hasle wróciliśmy do Nyker, i dalej na nasze farmerskie pole namiotowe.

czwartek, 31 lipca 2008

Bornholm dzień 2

Wyjechaliśmy rowerami z pola namiotowego o godzinie 9 w kierunku Aakirkeby.
Najpierw zawitaliśmy do kościoła w Kunds.

Tuż obok znajdował się przecudnej urody kamieniołom! Był on oczywiście czynny, dlatego długo staliśmy i obserwowaliśmy jak ogromne, ale z naszej perspektywy wyglądające jak malutkie zabawki, maszyny pracowały i wydobywały granit.
Na terenie wyspy Bornholm jest dużo kamieniołomów,lub miejsc po nich. Na tej wyspie, jest dużo złóż granitu. Granit można było zaobserwować w wielu miejscach na wyspie, zarówno w wykończeniach różnych budowli jak i chodników i dróg.
Dalej z kamieniołomu ruszyliśmy przyjemną ścieżką rowerową wzdłuż wielu pól golfowych, a potem w lesie w stronę Aakirkeby. W tymże lesie znajdowały się tez śmieszne rzeźby i płaskorzeźby na granitowych kamieniach. Był to efekt odbywających się juz od kilku lat plenerów rzeźbiarskich. Część z nich była satyrystyczna, inne opowiadały dzieje wyspy.
Zrobiliśmy sobie tam też mały piknik.
Posileni pojechaliśmy dalej. Dotarliśmy do pierwszej bornholmskiej rotundy.

Potem udaliśmy się w stronę Aakirkeby i tam zwiedziliśmy Muzeum Motoryzacji. Można zobaczyć w tym muzeum wiele ciekawych i starych samochodów i pojazdów jak również różnego rodzaju stare sprzęty. Były też tam polskie akcenty, czyli syrena i polski "maluch"
Przejechaliśmy się tez do centrum miasteczka, gdzie był pchli targ. Po zjedzeniu lodów na starówce udaliśmy się w drogę powrotną przez Vestmarie. Niestety nie zobaczyliśmy przecudnej urody budynku(mnie interesuje tutaj głównie budynek a nie ekspozycja)Natur Bornholm.

Wieczorem po obiadku pojechaliśmy na zachód słońca do portu w Ronne.

środa, 30 lipca 2008

Bornholm dzień 1 - "Klify i turkusowa woda"

Wyruszyliśmy ze Świnoujścia o 6:00.
Szybko znaleźliśmy się na terenie Niemiec.
Po drodze mijaliśmy dużo ogromnych namiotów cyrkowych. Może był jakiś światowy zjazd cyrków na Rugii...hm.. nie rozszyfrowałam jeszcze, tego. Były one rozstawione w odległościach ok 10 km. Zabawnie wyglądały pasące się na niemieckiej łące słonie i wielbłądy.....
Po kilku godzinach tak ok 5h jazdy dotarliśmy do Sassnitz. Tam skierowaliśmy się w stronę Parku Narodowego, gdzie były piękne klify. Warto było wstać o 5 aby zdążyć je zobaczyć!

Potem pojechaliśmy do portu, gdzie czekaliśmy na nasz wjazd na prom. W końcu pożarł nas ogromny niebiesko biały potwór, o imieniu Dooeode a razem z nami jeszcze kilka ton innych samochodów, kilkadziesiąt rowerów.. i kilkaset ludzi.

Odpłynęliśmy o 12:15.
Odpływając od portu obserwowaliśmy malownicze klify, po których okazje mieliśmy chodzić.

Niemiecki ląd straciliśmy z oczu dopiero po jakieś 2 godzinach. Ale nie mieliśmy okazji poczuć się jak na oceanie, bo w tym samym momencie, na horyzoncie zaczął majaczyć Bornholm. I oto dopływaliśmy już do 4 wyspy, ostatniej, i docelowej.

Mała rada co do korzystania z promu to taka, że warto zająć sobie miejsce we wnętrzu promu. Na pokładzie widoki są śliczne, ale albo mocno wieje albo usmażyć się można na słońcu, a metalowe fotele zdecydowanie nie są miejscem do spędzenia 3,5h.

Woda wokół Bornholmu jest naprawdę bardziej turkusowa.....niemal jak ta przy Costa Blanca.

Wylegliśmy na taras aby podziwiać coraz wyraźniej rysująca się stolice Bornholmu... Dobiliśmy! Była godz 15 45

Musieliśmy odczekać swoje, zanim niebieski olbrzym wypluł nas na duńska ziemię.

Poczuliśmy zapach Bornholmu...
Pierwszą rzeczą która zrobiliśmy było udanie się do Informacji Turystycznej znajdującej się tuż przy porcie!

Polecam!! Wyszliśmy z tonami map, gazet, ulotek i przewodników w przeróżnych językach, wliczając w to kilka w języku polskim. (niektóre przewodniki można było zdobyć tez już na promie.) Generalnie większość darmowa.

Zakupiliśmy też taki "parkomatowy zegarek", (chyba za 5 koron) który należało ustawiać, jak się parkowało gdzieś w mieście. Jednak niezbyt się nam przydał, w zasadzie tylko raz. Ale warto kupić, bo jest na nim logo Bornholmu i duńska flaga w kształcie serca... dobre jako pamiątka sentymentalna, lub jeżdżenie samochodem w kraju i szpanowanie duńską naklejką na szybie:)
Tak zaopatrzeni wybraliśmy się na poszukiwanie noclegu.
Zwiedziliśmy 3 pola namiotowe, i wybraliśmy to u farmera, przy Nylars, o numerze 3 mieliśmy się przemieścić, ale w końcu zostaliśmy tam, aż do końca.

Trochę nam się zeszło z jeżdżeniem, po polach, i z rozkładaniem namiotów, więc wieczorem już nigdzie nie pojechaliśmy.

Rowerowanie miało się zacząć od jutra....

wtorek, 29 lipca 2008

Bornholm - dzień 0 "Wyjazd"

Na nasze tegoroczne duńskie rowerowe wakacje wyruszyliśmy wieczorem 28.07.2008r. Podróż nie była krótka bo musieliśmy dojechac z centralnej Polski, naszymi nie pierwszej nowości karawanami na północ Niemiec, aby potem płynąć promem z niemieckiego Sassnitz do Ronne - stolicy Bornholmu.
Dlatego podróż do Sassnitz, rozłożyliśmy sobie na 2 etapy.
Pierwszy etap, to dotarcie do granicy z Niemcami, i spędzenie dnia, nad Polskim Morzem. Po nocy jazdy, o świcie byliśmy w okolicach Międzyzdrojów. I tam poszliśmy na plaże odespać :) ( no cóż ja jeszcze byłam nie do końca wyspana po mojej ćwierćwiecznej imprezie więc łatwo zasnełam na słońcu, co potem gorzko opłąkiwałam, kolana podczas pózniejszej jazdy rowerem)
Zwiedziliśmy tez malowniczą wyspę Wolin. Kolejna noc spędziliśmy w Świnoujściu
Następnego dnia rano, mieliśmy przekroczyć "granice" i udać się na prom ku Ronne......

niedziela, 27 lipca 2008

...no to ruszyliśmy!

Ruszyliśmy już do Sassnitz, na prom, a potem na Bornholm! I tam, będziemy jeżdzić rowerami!Po powrocie, na pewno umieszczę tu szczegółową relację!



A tymczasem polecam ciekawą strone z informacjami dla odwiedzających Bornholm:
BORNHOLM.PL

oraz drugą, przez którą zamawialiśmy bilety na prom:
MODOS

poniedziałek, 21 lipca 2008

Nad Pilicą - dzień 2

Trasa: Spała - spalskie lasy - Konewka(bunkier kolejowy) - lasy - Inowłódź
Przy spalskim Zubrze








niedziela, 20 lipca 2008

Nad Pilicą - dzień 1

Trasa: Ujazd-Tomaszów Mazowiecki-Skansen Rzeki Pilicy-Niebieskie Źródła-Kopalnia odkrywkowa wapieńia-Rezerwat Żubrów - Klasztor Franciszkanów - Zalew Sulejowski(tama)

















więcje zdjęć tutaj